Legenda o zamurowanym zakonniku
Niegdyś, gdy pod miastem stacjonowały wojska szwedzkie, mieszczanie bojąc się o swoje bogactwa ukryli je w klasztornym skarbcu. Jeden z braci zakonnych postanowił wzbogacić się ich kosztem, dlatego zdradził tajemnicę ukrycia kosztowności spotkanemu pod miastem Szwedowi. Pewnej nocy zabrali najcenniejsze rzeczy, a wracając spotkali chłopca usługującego w klasztorze.
Po pewnym czasie kradzież odkryto, wówczas chłopiec przypomniał sobie nocne spotkanie. Wezwany brat nie przyznał się do kradzieży, twierdził, iż dokonał tego pewien Szwed. Zakonnika wtrącono do samotnej celi klasztornej. Niebawem wojska szwedzkie zostały pokonane, a wśród jeńców chłopiec rozpoznał Szweda. Zwołano sąd, ale żaden z oskarżonych nie przyznał się do winy.
Po długiej naradzie zdano się na Sąd Boży – jeśli Szwed jest niewinny, zestrzeli krzyż na wieży kościoła farnego z armaty ustawionej na Psarskiej Górze. Gdy zaciągano armatę na wzgórze, nad Wartą zgromadziły się tłumy mieszczan. Zrezygnowany Szwed nawet nie próbował celować, lecz kula strąciła ledwo widoczny kościelny krzyż. Wina brata Onufrego była oczywista. Szweda puszczono wolno, a zakonnika spotkała okrutna kara. Umieszczono go w pustej wnęce okiennej krużganku klasztornego i zamurowano.
aut. Zbigniew Szmidt
Legenda o Wójtostwie
Dawno temu pod miastem mieszkał bogaty pan. Miał on jedyną córkę, bardzo piękną, której strzegł przed młodzieńcami z miasta. Pokochała ona ubogiego chłopca z miasta. Oświadczyny jego zostały odrzucone. Dopiero po długich naleganiach córki ojciec zgodził się, postawił jednak warunek – przed ślubem młodzieniec musi zdobyć majątek.
Zdesperowany chłopak napadł na bogatego kupca na gościńcu pod Śremem, zabił go, zabrał towary i pieniądze. I w tej samej chwili usłyszał głos – Czyn twój będzie potępiony przez lat sto. Nie przestraszył się, wrócił do miasta i kupił Wójtostwo.
Odbyło się wesele i młodzi zamieszkali w pięknym dworze. Spotkała ich kara, pięknego dworu nikt nie odwiedzał, żyli w osamotnieniu, zapomniani i opuszczeni. I tak płynęły lata. We dworze mieszkały już ich wnuki. W przeddzień setnej rocznicy objęcia majątku niespodziewanie zapukał wędrowny pielgrzym. Nakarmiony i ubrany opuścił dwór, ale zapomniał zabrać książkę do nabożeństwa. Gdy wrócił następnego dnia, dworu nie było, a na jego miejscu powstał staw, na którego powierzchni pływała zapomniana książka.
aut. Zbigniew Szmidt
Legenda o zatopionym kościele
Dawno temu w miejscu tym wznosił się stary kościół. Niedaleko przy drodze stała karczma, w której zatrzymywali się kupcy przyjeżdżający na sławne śremskie jarmarki. Tam przy kuflu piwa załatwiali swoje interesy. Gdy jeden z pijaków wszedł do kościoła, rozpętała się wielka burza i kościół zapadł się pod ziemię.
Rano zdziwieni mieszczanie zamiast kościoła znaleźli małe jezioro. I tylko od czasu do czasu słychać dzwony kościelne, kiedy umiera dobry człowiek. Śmiałkowie, próbujący nurkować i zobaczyć zatopiony kościół, nie mogli dotrzeć do niego, gdyż jezioro ma podobno podwójne dno.
aut. Zbigniew Szmidt